Jak być może pamiętacie, spotkałem na studiach JĄ, która zawładnęła moimi myślami, a co najważniejsze - nauczyła mnie jak być kobietą. Razem zakładaliśmy rajstopy i robiliśmy makijaż, razem zasypialiśmy wieczorem w ciepłych łóżkach, przytulając do siebie idealnie gładkie nogi. Razem spędzaliśmy czas w zatłoczonych knajpach, łapiąc chytre spojrzenia podpitych facetów.
Nigdy nie spodziewałem się, że moje życie potoczy się w tak szalonym kierunku. W końcu jednak nadszedł czas na zderzenie z rzeczywistością. Wreszcie musiałem pojawić się na moich studiach, które chwilowo odłożyłem na bok. Dopiero teraz przyszło mi do głowy, że moje wyregulowane brwi, przebite uszy i nabrzmiałe usta nie pasują do wizerunku faceta. Przez długi czas lustrowałem swoją twarz, gładząc ją długimi, bordowymi paznokciami. W końcu zdecydowałem. Na egzaminy pójdę en femme, jako ona.
Ten dzień zbliżał się coraz bardziej, moja głowa była pełna reakcji znajomych na moją nową postać. Czy będą się śmiać? Czy może mnie nie poznają? Godzinami dobierałem w myślach sukienki i szpilki. Koniec końców założyłem czarną bluzkę z długim rękawem, czerwoną, rozkloszowaną sukienkę, beżowe rajstopy i pasujące do całości olśniewające czółenka. Do tego krwistoczerwone paznokcie i usta, oraz blond peruka dopełniająca mojej kreacji.
Z rozkołysanymi biodrami i promienistym uśmiechem wyruszyłem na uczelnię. Byłem bardzo pewny siebie, co rusz chwytałem głodne męskie spojrzenia, które wędrowały wzdłuż moich długich nóg. Straciłem rezon dopiero, gdy w oddali zobaczyłem grupkę dziewczyn z mojego roku. Wśród nich była ONA, moja muza. Podeszła do mnie, pocałowała mnie gorąco w usta i przerwała kłopotliwe milczenie stwierdzeniem “no co, nie poznajecie Artura?”. Nikt się nie śmiał, nawet stojący obok koledzy byli zachwyceni moją figurą i nienagannym makijażem.
Nie było jednak czasu na roztrząsanie tematu, drzwi do sali wykładowej otworzyły się, i jeden z profesorów zaprosił nas na egzamin. Był tak skupiony na czytaniu listy obecności, że nie podniósł nawet wzroku czytając moje nazwisko. Gdy odpowiedziałem męskim głosem “jestem”, po sali poniósł się cichy szmer, wykładowca jednak niczego nie zauważył. Za chwilę zaczął rozdawać kartki z pytaniami. Przechodząc koło mnie uśmiechnął się lubieżnie i niby przypadkiem otarł się o moją nogę. Zadrżałem, ale nie dałem nic po sobie poznać. Czułem na sobie jego wzrok. Nieświadomie wysokie obcasy powędrowały do góry, napinając seksownie łydki. Oblałem się rumieńcem i jak gdyby nigdy nic chwyciłem długopis, eksponując przy tym niebotyczne paznokcie. Zupełnie nie mogłem skupić się na teście wiedząc, że wciąż jestem obserwowany.
Najbardziej przeraził mnie fakt, że za chwilę ten sam profesor ma z nami egzamin ustny. Zastanawiałem się co zrobi, gdy dowie się, że obiekt jego “zalotów” jest w rzeczywistości mężczyzną. Moje najgorsze przypuszczenia potwierdziły się w okamgnieniu. Stojąc już na korytarzu, zza uchylonych drzwi jego gabinetu usłyszałem wyraźne “pani w czerwonej spódniczce, proszę do mnie, proszę zamknąć drzwi”.
Nie zdążyłem się nawet przedstawić. Ledwo odwróciłem się w stronę biurka, a profesor był już przy mnie. Jęknąłem cieniutkim głosem, on zaś płynnym ruchem rozpiął spodnie i położył moją dłoń na swoim nabrzmiałym kroczu. Serce waliło mi jak szalone, ręka zaś mimowolnie zaciskała się, powodując u napastnika wyraźną falę rozkoszy. Jego palce wędrowały coraz wyżej wzdłuż mojego uda, gdy nagle rozległo się głośne pukanie. Stanął niemal na baczność. Szybko doprowadził się do porządku, i speszony wpuścił do wnętrza gabinetu dziekana. Zszokowany stałem na środku, uśmiechając się nieporadnie do obu mężczyzn. Profesor kazał mi podać indeks i pospiesznie wpisał w nim 5. Znów nie spojrzał ani na imię, ani na zdjęcie. Chwiejnym krokiem opuściłem pomieszczenie i ignorując pytający wzrok znajomych, ruszyłem prosto do damskiej toalety.
Gdy popatrzyłem na siebie w lustrze, już wiedziałem skąd wzięły się dziwne spojrzenia. Mój perfekcyjny makijaż został nadszarpnięty przez łzy, sukienka wydawała się dziwnie pognieciona. Rajstopy pękły nad kolanem i wyraźnie dawały znać, że coś się stało. Gdy spojrzałem w lustro raz jeszcze, zauważyłem, że od strony drzwi zbliżała się ONA. moja idealna kobieta. Ujęła mnie delikatnie i bez słowa zaprowadziła do jednej z kabin. Czas stanął w miejscu. Odniosłem wrażenie, że przyjemność, która rozlała się po moim ciele, już nigdy mnie nie opuści. Już po wszystkim poprawiłem kreskę na oku, założyłem nowe rajstopy (tak, miałem w torebce zapasowe!) i ruszyłem po kolejne wyzwania. Tego dnia jeszcze wiele miało się wydarzyć.
Mam nadzieję, że to nie koniec opowiadania! :)
OdpowiedzUsuńCudnie piszesz